
Eger to brukowane uliczki, znakomite wina, zapach wanilii w powietrzu i czerwone dachy. Z pewnością tu jeszcze wrócimy!

Kolejny raz przekonujemy się, że Węgry nie są krajem przyjaznym rowerzystom. I nie chodzi nam o to, że w miastach mierzymy się z krawężnikami do połowy łydki albo z brakiem ścieżek rowerowych. To byłby mały pikuś. Problem zaczyna się, gdy do jakiejś miejscowości nie można dojechać inaczej, niż drogą szybkiego ruchu, na której co kilka kilometrów ustawiony jest znak zakazu wjazdu dla rowerów.

Kąpiel w jaskini, wyborna kawa, piękne uliczki i przyjaźni ludzie - to tylko kilka powodów, dla których naszym zdaniem warto odwiedzić Miszkolc, miasto na północy Węgrzech. Zupełnie niesłusznie pomijane przez turystów, z przypiętą łatką miasta przemysłowego. Miszkolc to węgierski odpowiednik naszych Katowic. Przekonaliśmy się, że ma wiele do zaoferowania!

Nasza przeprawa z południowej Słowacji do Miszkolca to droga przez mękę. Na trasie same cygańskie wsie, kompletny brak sklepów, przemysłowe miasta i ogromny głód. Przekonaliśmy się też, jak to jest pedałować nocą po autostradzie.

Na południe od Koszyc znajduje się niewielkie jezioro o krystalicznie czystej wodzie. Na dodatek zupełnie niewyeksploatowane turystycznie. Spotkaliśmy tam zaledwie garstkę osób z pobliskiej wsi na spacerze z psami. Postanowiliśmy rozbić tam namiot i to była jedna z lepszych noclegowych decyzji na całej wyprawie!

Koszyce są tak piękne, że zdumiewające jest, iż nie są stolicą Słowacji!

Przeprawa przez tą mniej uczęszczaną część Słowacji uświadamia nam, że poza turystycznym szlakiem można znaleźć prawdziwe perełki. Za to niemożliwe jest znalezienie noclegu...

Podczas wyprawy rowerowej nocleg to jedna wielka niewiadoma. Czy znajdziemy Couchsurfera? Czy pogoda pozwoli nam rozbić się gdzieś na dziko? Czy deszcz nie zatrzyma nas w drodze, tuż przy luksusowym hotelu? Czasem po prostu nie ma wyjścia i trzeba wyciągnąć z kieszeni kilka grubych banknotów, a przy tym rzewnie zapłakać!
W Piwnicznej-Zdroju nikt nie kupuje butelkowanej wody mineralnej. Krajobrazy dookoła są piękne, choć niestety Rynek miasteczka pełni przede wszystkim funkcję parkingu.

Trasa: Nowy Sącz – Stary Sącz – Piwniczna Zdrój (40 km) Łączna liczba przejechanych kilometrów: 595 W Nowym Sączu postanowiliśmy przeczekać dziki upał aż do pory deszczowej, która szczęśliwie dla nas nastała wczesnym popołudniem.
czytaj dalej Plugin by Social Author Bio