Nasz drugi pobyt w Budapeszcie uzmysłowił mi, że mogłabym tu zamieszkać. Wprowadziłabym się do mieszkania na parterze XIX-wiecznej kamienicy, najchętniej w VII dzielnicy. Mogłabym pracować jako przewodnik wycieczek po stronie Budy, żeby codziennie przekraczać rowerem Dunaj, a wieczorem spotykałabym się ze znajomymi w jednym z tzw. ruin pubów w dzielnicy żydowskiej. Budapeszt jest pięknym miastem i kryje w sobie wiele ciekawych miejsc i historii, które chciałabym odkryć.
Postanowiliśmy zatrzymać się tutaj na 3 dni i trochę odpocząć od rowerowych siodełek. Przy okazji, wspólnie z mieszkańcami miasta, przygotowaliśmy dla Was przewodnik po Budapeszcie, dzięki któremu zobaczycie najciekawsze miejsca, dobrze zjecie i będziecie wiedzieli, gdzie odpocząć wieczorem po całym dniu zwiedzania! Jeżeli macie swoje ulubione miejsca w Budapeszcie, koniecznie podzielcie się nimi w komentarzach 🙂
- Dworce kolejowe z innej epoki. W przeciwieństwie do dworców w Wiedniu, które zostały zniszczone podczas II wojny światowej, dworce w Budapeszcie pozostały nietknięte. Spośród nich warto szczególnie odwiedzić XIX-wieczny Dworzec Wschodni (Keleti Pályaudvar) i Zachodni (Nyugati Pályaudvar), XIX-wieczne perełki architektoniczne. Na Dworcu Wschodnim wysiądziecie, jeżeli przyjedziecie do Budapesztu pociągiem z Warszawy (ja mam zamiar tak zrobić następnym razem). Wnętrze dworca kompletnie zaskakuje – bardziej przypomina galerię sztuki lub muzeum! Z kolei na Dworcu Zachodnim warto przyjrzeć się dawnemu bufetowi dworcowemu, w którym zachowały się freski i oryginalne XIX-wieczne oświetlenie. Niestety obecnie mieści się tam Mc Donald’s, ale jest to zdecydowanie jego najbardziej elegancka lokalizacja na świecie!
Lemoniada w Hali Targowej. Budapesztańska XIX-wieczna Hala Targowa mieści się w IX dzielnicy, tuż nad Dunajem, z którym zresztą oryginalnie była połączona podziemnym kanałem. Budynek z zewnątrz poznacie po pięknym dachu z kolorowych ceramicznych płytek. W środku jest niezwykle przestronny i mieści setki stoisk ze świeżymi owocami, warzywami, mięsem, serem i przyprawami. Można tu też kupić pamiątki, jednak trudno przebić się przez morze tandety. My odpoczęliśmy od zgiełku w małym barze na górze nad wejściem, gdzie zamówiliśmy pyszną organiczną lemoniadę i rozkoszowaliśmy się widokiem na Most Szabadság.
Węgierskie specjały w specjalnej cenie. Malina z Pawłem, których poznaliśmy kilka dni temu w Eger, a teraz przypadkiem spotkaliśmy w Budapeszcie, doradzili nam super miejsce, gdzie możemy zjeść zupę gulaszową w bardzo dobrej cenie. I mieli rację! Restauracja Bohemtanya przy ulicy Paulay Ede nie należy do tych, przy których tłoczą się nachalni naganiacze, więc można zjeść z dala od tłumów, przy czym nadal w ścisłym centrum. Duża porcja znakomitej jakości zupy gulaszowej kosztowała nas 790 HUF (ok. 10 zł). Warto pamiętać, że gulaszowa to nie jest gęsta zupa, a raczej zupa cebulowa z dużą ilością papryki i duszonym mięskiem wołowym.
Odpoczynek nad Dunajem. Nasz host Jani, który unika obleganych przez turystów miejsc, zaprowadził nas wieczorem do pubu z widokiem na Dunaj, w którym serwują lokalnie warzone piwa. Dodatkowym atutem miejsca jest genialny widok na pięknie oświetlone budynki po drugiej stronie rzeki: łaźnie Gellérta, Uniwersytet Technologiczno-Ekonomiczny i wzgórze Gellérta po prawej stronie.
- Bajgle po budapesztańsku. Mieliśmy szczęście, że nasz host mieszkał w samym sercu VII dzielnicy. Wystarczyło wyjść z kamienicy, by znaleźć się na uliczce pełnej kawiarni, ogródków piwnych i lokali śniadaniowych. Jeden z nich, Budapest Bagel przy Baross utca, serwował świetne bajgle domowej roboty z pysznymi dodatkami. Łukasz skusił się na łososia z serkiem śmietankowym, ja wybrałam awokado z kozim serem i pomidorami. Do tego można zamówić sok jabłkowy z wodą gazowaną, a śniadanie dla jednej osoby zamknie się w kwocie 1200 HUF (ok. 15 zł).
Największy budynek na Węgrzech. Mowa oczywiście o węgierskim Parlamencie, który jest też najbardziej rozpoznawalnym budynkiem Budapeszcie. Neogotycki Parlament został ukończony w 1896 roku. Jego budowa pochłonęła 40 milionów cegieł, 40 kilogramów szczerego złota i pół miliona kamieni szlachetnych. W budynku znajduje się niemal 700 pomieszczeń i 30 klatek schodowych o łącznej długości 2 kilometrów! Co ciekawe, duża część najpiękniejszych pomieszczeń jest dostępna dla zwiedzających – wycieczka z przewodnikiem w języku angielskim kosztuje 2000 HUF (ok. 27 zł). Naprawdę warto!
Czas na wieczorną kąpiel! Budapeszt to miasto z największą ilością źródeł termalnych w Europie. Najsłynniejsza jest łaźnia Gellérta po stronie Budy, oraz łaźnia Széchenyi w parku miejskim. W obu możemy relaksować się w basenach o zróżnicowanej temperaturze wody (od 16 do 38 stopni Celsjusza), pograć w szachy w basenie na świeżym powietrzu i cieszyć oczy wspaniałą, neobarokową architekturą!
Piwo w ruinach. Budapeszt słynie z tak zwanych ruin pubów, czyli lokali znajdujących się w nieodrestaurowanych, często zrujnowanych XIX- wiecznych kamienicach. Ich klimat tworzą meble z pchlego targu, przypadkowe elementy wystroju i alternatywne miejsca, w których można usiąść. Najbardziej znany ruin pub to na pewno Szimpla Kert, który urósł już do rangi atrakcji turystycznej. My tym razem wybraliśmy się do innego przybytku w dzielnicy żydowskiej, Mika Tivadar Mulató, na środku którego stoi stara, fioletowa łódka zaaranżowana na miejsca do siedzenia. Cudo!
- Polowanie na biało-żółte tramwaje. Moim ulubionym zajęciem podczas leniwej przechadzki po Budapeszcie było polowanie z obiektywem na piękne biało-żółte tramwaje. Najlepiej, jeśli udawało mi się je złapać na tle Dunaju lub któregoś z zabytków, np. Parlamentu. Te tramwaje są tak fotogeniczne! Można też przejechać się linią numer 2, która jedzie wzdłuż Dunaju w stronę Parlamentu i pozwala cieszyć się piękną panoramą miasta.
Lody o smaku gorgonzoli. Byliśmy w Budapeszcie w czasie największych upałów, więc co chwila zatrzymywaliśmy się w jakiejś lodziarni. Mi najbardziej przypadła do gustu Levendula, którą poznacie po fioletowym kolorze i pięknym lawendowym rowerku stojącym na zewnątrz. Lodziarnia jest idealna dla fanów dziwnych smaków. Można tu kupić lody o smaku gorgonzoli, wina z czekoladą, piwa, maku, bazylii, a z bardziej przyziemnych – cytryny z lawendą lub róży. Polecamy!
Kolbice – odkrycie roku! Pozostając w temacie nietypowych smaków, a nawet częściowo w temacie lodów, poszliśmy za radą mojej koleżanki Marty i wybraliśmy się na obiad do Kolbice. Nazwa Kolbice sugeruje połączenie kiełbaski (kolbász) i lodów. Brzmi dziwnie? Tak naprawdę lokal serwuje kilka kiełbasek z różnymi dodatkami (prażona cebulka, bekon, kapusta) w bułce żytniej lub pszennej kształtem przypominającej rożek lodowy. Genialny smak i świetna alternatywa dla wszechobecnego langosza 🙂
Kościół na wzgórzu. Przepiękny neogotycki kościół Mateusza już drugi raz zamknął przed nami swe podwoje punkt o godzinie 17.00. Jest to rzecz jasna świetny powód, by wrócić do Budapesztu! Czytałam, że wnętrze kościoła pokrywają kwiatowe freski inspirowane węgierską sztuką ludową. Nam zostało podziwianie bryły kościoła z zewnątrz. Mnie najbardziej zachwyciły strzeliste wieże, z których jedna wystrzela w niebo na wysokość 80 metrów oraz dach pokryty kolorowymi ceramicznymi płytkami, które wyprodukował słynny budapesztański zakład Zsolnay.
W pracy nad tekstem korzystałam z przewodnika „Only in Budapest” autorstwa Duncana J. D. Smitha, który serdecznie polecam wszystkim zainteresowanym odkrywaniem tego pięknego miasta i jego historii. Wiele miejsc polecili nam mieszkańcy Budapesztu – nasz host Jani i moja koleżanka Marta, a także Malina i Paweł. Dziękujemy!