Może i Zagrzeb to nie jest najciekawsze miasto pod względem turystycznym. Przekonaliśmy się o tym, gdy poszliśmy na Free Walking Tour, na którym prawie spałam na stojąco. Katedra, kościół św. Marka, główny plac, targ spożywczy i park to w zasadzie wszystko, co miasto ma do zaoferowania. Ale tylko na pierwszy rzut oka. Dlatego spytaliśmy Nikę, naszą Couchsurfingową „gospodynię”, co zobaczyć w Zagrzebiu. Szybko podpowiedziała nam najdziwniejsze miejsca w swoim mieście. Po pierwsze – Muzeum Rozstań, po drugie – street art na pompach ulicznych. Szczególnie to drugie wciągnęło nas na tyle, że poświęciliśmy na szukanie odjechanych pomp całe dwa dni!
Muzeum Rozstań (Museum of Broken Relationships)
Adres: Ćirilometodska 2
Bilet wstępu: 25 kn
Jak zakłada się Muzeum Rozstań? Po pierwsze, trzeba się rozstać z długoletnim partnerem we względnej przyjaźni. Potem oczyścić dom z pamiątek, które zajmą pewnie kilka pudeł i spotkać się z nim, by te pamiątki sobie nawzajem oddać. Potem trzeba zdać sobie sprawę z tego, że proces jest zbyt bolesny i traumatyczny, ale jednak szkoda te rzeczy wyrzucać. A jak nie wyrzucać to co? Może zrobić wystawę?
Tak właśnie zrobili właściciele Muzeum. Z kilkunastoma początkowymi eksponatami jeździli po świecie i zbierali od ludzi ich pamiątki po byłych chłopakach, mężach, żonach, a przede wszystkim historie z nimi związane. Obecnie muzeum składa się z kilkudziesięciu obiektów z całego świata, a przy każdym z nich wisi tabliczka z osobistą historią związku i wspomnień z nim związanych. Jak to w życiu bywa, czasem zabawnych, czasem miło wzruszających, trochę słodkich, trochę gorzkich, część do bólu smutnych. Eksponaty to m.in. zabawka-hamburger dla psa, siekiera wbita w szkło, pluszowy Snoopy, plastikowy samochodzik, opakowanie po popcornie dla smakoszy, czerwone szpilki, czy album ze ślubnymi zdjęciami.
- Po zwiedzaniu można się napić piwa, które jest „zimniejsze niż serce Twojego byłego”
- Część historii to prawdziwe wyciskacze łez…
- W sumie eksponatów jest około 50, co jakiś czas ekspozycja się zmienia.
- Okazuje się, że nawet pudełko po popcornie może wzruszyć do łez.
Ogólne wrażenie jest takie, że większość historii jest dogłębnie smutnych i słychać odwiedzających pociągających nosami. Wkrótce sama do nich dołączyłam, a przy historii związanej ze Snoopym wylałam chyba morze łez. Jeśli ktoś jest tuż po rozstaniu, na pewno zacznie płakać już przy pierwszym eksponacie. Jeśli ktoś jest na krawędzi rozstania, wizyta w tym miejscu może go szybko za tę krawędź popchnąć. Ja się zapłakałam, Łukasz się wynudził jak mops. Ja mimo wszystko polecam, bo koncept jest ciekawy i warto przekonać się o swojej reakcji, Łukasz pewnie powiedziałby, że szkoda mu wydanych pieniędzy. Pozostawiamy to Waszej decyzji 🙂
Street art na miejskich pompach – Pimp My Pump
Przez wiele lat mało kto zwracał uwagę na pompy z wodą w Zagrzebiu – były po prostu zwykłą częścią tkanki miasta. Ale tak było tylko do 2011 roku, kiedy pompami zajęła się ekipa Pimp My Pump, czyli Željko Rus, Boris Bare, Robert Ljubanović i Bernard Radić, którzy z ponad 90 pomp stworzyli prawdziwe dzieła sztuki ulicznej! Wśród pomp możecie znaleźć ikony popkultury, np. Homera Simpsona, gwiazdy muzyki, np. Boba Marleya czy Jimmy’ego Hendrixa, a także pompy inspirowane grami video, takimi jak Pac-Man czy Tetris. I wiele, wiele innych! Pewnym utrudnieniem może być fakt, że praktycznie żadna pompa nie jest w okolicy ścisłego centrum. Większość z nich znajduje się w dzielnicach bardziej przemysłowych, po drugiej stronie rzeki i w okolicach zagrzebskiego „mordoru”. Ale warto! Na rowerach znalezienie ich wszystkich może zająć cały dzień.
Przy okazji można też odkryć zupełnie niewyeksploatowane turystycznie części miasta. My na przykład przypadkiem trafiliśmy na kompleks budynków wystawowych, tzw. Zagreb Fair, na terenie którego znajduje się przynajmniej 5 pomp. Na jednym z budynków odkryliśmy na przykład genialne płaskorzeźby socrealistyczne. Z kolei w pobliżu pompy z Jimmym Hendrixem trafiliśmy na budynek, który może być równie dobrze uliczną galerią sztuki. Szukanie pomp polecamy wszystkim miejskim odkrywcom! Na pewno będzie łatwiej posługując się mapką dostępną na stronie: http://pmp.hr/en/ Uwaga: szukajcie tylko pomp oznaczonych kolorem zielonych i opisanych nazwą. Pompy niebieskie nie są pomalowane. Przekonaliśmy się o tym, gdy mapka doprowadziła nas na miejski cmentarz 🙂 Nie, nie była to galeria street artu.
Wracając do Couchsurfingu
W ogóle nie chciało nam się od Niki wyjeżdżać. Po tych trzech dniach razem z nią i jej kolegą Błażem czułam, jakbyśmy byli współlokatorami. W ogóle zauważyłam, że wystarczy, że zatrzymamy się u kogoś na dłużej niż jedną noc, a ja już przywiązuję się do zupełnie obcych ludzi. Chociaż początki były trudne – żeby dostać się do mieszkania Niki położonego w chyba najwyższym punkcie miasta, mozolnie targaliśmy rowery pod górę. Chyba niedługo przestanę już o tym pisać, bo to zaczyna być standard. W każdym razie zdążyłam dziesiątki razy przekląć wszystko, na czym świat i Zagrzeb stoi, wzgórza, geologię, ciężar naszych sakw.
Wpadłam nawet na pomysł, żeby szukać hostów ze względu na ukształtowanie terenu. Może każdy powinien zaznaczać w swoim opisie, że mieszka w mieście na wzgórzu? Wtedy mogłabym odfiltrowywać tylko tych hostów, do których miałabym z górki. Ale z drugiej strony – wtedy nie trafilibyśmy do Niki! Dostaliśmy u niej swój własny pokoik z dużym łóżkiem i wszystkimi wygodami. Przegadaliśmy długie wieczory w kuchni, bo tematów było aż nadto. Nika to kobieta renesansu – gra na wiolonczeli, studiuje fizykę, uczy się islandzkiego, jeździ konno, a po angielsku mówi najlepiej ze wszystkich Chorwatów, jakich do tej pory spotkaliśmy! Właśnie zastanawiała się, jak to zrobić, żeby pojechać do Islandii, ale nie wydać fortuny. Podpowiedzieliśmy jej workaway.com i wygląda na to, że już w przyszłym roku będzie w Islandii uczyć jazdy konnej za tzw. wikt i opierunek 🙂 Życzymy powodzenia!