Kocham kuchnię włoską, ale nawet pizza może się czasem znudzić. Dlatego Francuzi wymyślili swoją tarte flambée, czyli bardziej swojsko mówiąc: placek alzacki. Cienko rozwałkowane ciasto chlebowe, pokryte warstwą crème fraîche, czyli czegoś w rodzaju gęstej śmietany, a następnie zapieczone z dodatkami w piecu opalanym drewnem. Można tego spróbować w nowo otwartej Flambeerii w samym centrum Warszawy.
Tradycyjna odsłona placka to coś dla wielbicieli konkretów: bekon i cebula, więc wcale się nie zdziwiłam, że mój mięsożerny towarzysz zamówił ją bez zastanowienia. Ja wyznaję zasadę “im dziwniej, tym lepiej”, więc gdy zobaczyłam w składzie kwiaty lawendy, a następnie gruszki i gorgonzolę, nie miałam uwag. Placki są sporych rozmiarów, podawane na deseczkach, ale ponieważ ciasto jest naprawdę cienkie, to nawet ja, drobne dziewczę, wyszłam z lekkim uczuciem niedosytu. W smaku genialne, tak samo zresztą jak musujące francuskie wina, które serwują w lokalu. Ale dostaniemy też cydr i piwo. My na pewno jeszcze zahaczymy o ten przybytek, by spróbować francusko-hiszpańskiego połączenia, czyli tarte flambée z chorizo, krewetkami (słowo klucz!), chili i rukolą!
Ceny:
Za pakiet placek + kieliszek wina zapłacimy ok. 30 zł. Sama tarta to koszt ok. 20 zł.
Adres:
ul. Hoża 61 (wejście od ul. Emilii Plater)
[geo_mashup_map]
źródło zdjęć: materiały własne