BANIALUKI

by
Ania & Luki

Dzielnica Romów i dom nad rozlewiskiem

0
Podziel się

Marina i Gabriel, nasi Couchsurferzy z Koszyc, mają nietypowy tryb życia. W ciągu tygodnia pracy często jeżdżą rowerami nad jezioro kilka kilometrów od miasta, gdzie spędzają noc pod namiotem. Następnego dnia o 5 rano wsiadają na rowery i jadą do Koszyc do pracy. Gabriel pokazał nam zdjęcia: krystalicznie czysta woda, las i skały. Nie jest to jeziorko wyeksploatowane turystycznie, więc jadąc tam można liczyć na spokój. Postanowiliśmy więc spędzić tam noc.

IMG_1445Usiedliśmy na niesamowicie klimatycznej ulicy Hrnčiarskiej i planowaliśmy dalszą trasę. Jeziorko jest położone na południe od miasta, w Bukovcu. Łukasz przeanalizował mapę i stwierdził, że w takim razie będziemy przejeżdżać obok dzielnicy Romów, zwanej Luník IX. Ma ona bardzo złą sławę wśród mieszkańców Koszyc. Myślę, że daje do myślenia fakt, że jest to dzielnica, w której bezrobocie wynosi 100%. Gdy Romowie zaczęli masowo osiedlać się na koszyckiej starówce, w połowie lat 90. władze miasta zdecydowały, by przesiedlić ich do zbudowanej wcześniej z myślą o policjantach i żołnierzach dzielnicy. Romowie dostali dobrze wyposażone mieszkania w ogromnych blokowiskach. Wkrótce okazało się, że nie płacą za prąd i wodę, więc te media zostały im odcięte. Romowie wybijali też szyby w oknach i doprowadzili osiedle do totalnej ruiny. W tym momencie jest to miejsce z najwyższą przestępczością. Słowacy zdecydowanie odradzają zapuszczanie się tam w celach turystyki ekstremalnej. Mówią, że Romowie są tam bardzo agresywni w stosunku do obcych. Potrafią obrzucać kamieniami samochody lub nawet rowerzystów. Nie wspominając już o kradzieży wszystkiego, co uznają za wartościowe.

Mając te historie w głowie, bałam się choćby zbliżyć do tej dzielnicy. Mam nadzieję, że kierował mną strach o własne życie i bezpieczeństwo bardziej niż uprzedzenia do tej konkretnie grupy etnicznej. Chociaż słysząc takie historie na ich temat, pewnie strach i uprzedzenia tworzą już jedną substancję i nie można ich rozdzielić. Nie chciałam nawet tamtędy przejeżdżać, ale Łukasz uparł się, że chce zrobić zdjęcia blokowiskom. Tak czy inaczej, musieliśmy przejeżdżać przy autostradzie, przy której ta dzielnica się znajduje. IMG_1452Na szczęście od autostrady bloki oddziela spora warstwa krzaczorów, więc nie bałam się, że dosięgnie mnie jakiś kamień – byłoby to raczej niemożliwe. Ale czułam, jak całe moje ciało się spina w momencie, gdy przejeżdżaliśmy dalej w stronę południa, a przy jakichś drzewach czaiła się grupka Romów. Tym razem na strachu się skończyło. Byli nawet do nas całkiem przyjaźnie nastawieni, pokazywali uniesione kciuki, chyba na znak tego, że są pod wrażeniem wyprawy rowerowej z takim ekwipunkiem.

Mimo zapewnień Mariny i Gabriela, że z Koszyc jedzie się już tylko w dół, droga nad jeziorko prowadziła pod ostrą górkę. Może nie czuje jej ktoś, kto jedzie rowerkiem bez obciążenia. Na pewno też nie zauważa jej nikt, kto jedzie nad jezioro samochodem. My znowu wciągaliśmy nasze ciężkie kobyły pod górkę i mieliśmy dość. Na szczęście jeszcze wczesnym wieczorkiem dotarliśmy nad jezioro i już wkrótce zanurzyłam się w chłodnej, za to idealnie czystej wodzie.

Siedzieliśmy na brzegu jeziorka, sącząc słowackie Zlate Bažanty w wersji z dodatkiem lemoniady i patrzyliśmy, jak Słowacy przychodzą tu ze swoimi psami, które chętnie aportowały w wodzie piłeczki i patyki. Im bardziej zaczynało się ściemniać, tym nad jeziorkiem robiło się spokojniej. Wkrótce zostaliśmy tam sami i rozbiliśmy namiot. W nocy było słychać jedynie skaczące w wodzie małe rybki i latające przy lesie ptaki. To chyba jak do tej pory najlepsza noc w namiocie na naszej całej wyprawie.

Ania Charytoniuk (wpisy: 65)

Kocham podróże, nowe smaki i gry planszowe. Ostatnio przekonałam się do wypraw rowerowych i slow travel. W wolnych chwilach czytam kilka książek naraz, uczę się hiszpańskiego i portugalskiego i oprowadzam Couchsurferów po warszawskiej Pradze.



Śledź nasze wpisy na FacebookuZapisz się na nasz NewsletterSubskrybuj nasz kanał RSS