Trasa: Radom – Skarżysko Kamienna (ok. 60 km)
Łączna liczba przejechanych kilometrów: 190
Nasz poranek w Radomiu był wyjątkowo leniwy. Chyba dobrze się nam spało u Noelii, bo zwlekliśmy się z naszych materacyków grubo po 10, by koło południa dotrzeć na śniadanie do kawiarni Czarny Kot, ulubionego miejsca naszej Couchsurfingowej „gospodyni”. Pyszne jedzenie, przystępne ceny, cudowne towarzystwo i miła okolica – czego chcieć więcej? Cieszę się też, że na pewno będziemy w kontakcie z Noelią, zaprosiliśmy ją już po powrocie na kilka dni do Warszawy. Tymczasem na najbliższy weekend poleciliśmy jej nasz ulubiony Toruń.
Naprawdę nie rozumiem, czemu Radom cieszy się tak złą sławą. Pamiętam, że dużo moich znajomych mówiło, że to najbardziej badziewne miasto, jakie można sobie wyobrazić i że nikt o zdrowych zmysłach nie pojechałby tam w celach turystycznych choćby na weekend. Na mnie i Łukaszu wywarło bardzo pozytywne wrażenie. W centrum jest przyjemny deptak, dużo zieleni, zabytkowe kamieniczki. Na pewno podoba się nam dużo bardziej niż Skarżysko Kamienna, do której dotarliśmy wieczorem. Spróbujemy jeszcze jutro dać temu miejscu ostatnią szansę J Chociaż z tego, co słyszeliśmy, miasto zostało założone dopiero na początku XX wieku, więc zabytków tu nie uświadczysz. Jest za to szlak literacki Leopolda Staffa, który był związany z tym miastem.
Z trudem znaleźliśmy tu jakieś miejsce na wieczorny posiłek. Internety podpowiadały knajpkę, która okazała się być w remoncie, więc ostatecznie trafiliśmy do przybytku, który zdawał się specjalizować w każdym możliwym rodzaju kuchni. Sushi, pizza, makarony, dania kuchni polskiej i tajskiej, do wyboru do koloru. Jeśli Magda Gessler szuka lokalizacji pod kuchenne rewolucje, powinna walić tu jak w dym! Rzut oka na kartę sushi. Po przeczytaniu słów „majonez” i „szczypiorek” jakieś 50 razy dajemy za wygraną. Sałatka o nazwie „zemsta ogrodnika”? Lepiej nie kusić losu. Wybieramy starego, dobrego schaboszczaka. Strzał w dziesiątkę. Tym bardziej, że było to tzw. danie dnia, co zgodnie z ogólnie przyjętymi zasadami zwiastuje świeżość produktu. Od tamtej pory rewolucji nie stwierdzono.
Mimo długich poszukiwań nie udało się znaleźć aktywnego Couchsurfera w mieście. Kilka osób ma pozakładane profile, ale milczą i według statystyk nieczęsto pojawiają się na portalu. W ogóle miasto sprawia wrażenie bardzo sennego. Nie ma rady, przyszła pora na kwaterkę. Przyznaję, że nie jestem jakimś hardcorem i po 2 dniach spania na ściółce leśnej i podłodze zamarzyło mi się łóżko. Łukaszowi chyba zresztą też, bo nawet nie rozważał opcji namiotowej. Znaleźliśmy domek wśród sosnowych lasów, łóżka są, łazienka jest, będzie dobrze. Jutro uderzamy na Kielce, później przyjdzie kolej na Kraków, a już za kilka dni przekroczymy granicę ze Słowacją. Ahoj przygodo!
Tymczasem lecę na taras porozmawiać z gościem z naszej kwatery, doktorem geologii, który był już na każdym kontynencie poza Australią. Spędził długie miesiące pracując w Afryce, Ameryce Południowej czy różnych krajach Europy. Sam przyznaje, że trudno mu nazwać jakiekolwiek miejsce domem, chociaż mieszkanie w Krakowie ma. Sami super interesujący ludzie na naszej drodze – ale mamy szczęście!