30 dni wyprawy. Ponad 1200 kilometrów w nogach. W tym czasie zdążyliśmy zjechać pół Polski, Słowację i dotrzeć do letniej stolicy Węgier, czyli Siófoku nad Balatonem. Poznaliśmy też setki nowych osób, z którymi mamy nadzieję jeszcze zobaczyć się w Polsce! Poniżej znajdziecie foto podsumowanie pierwszego miesiąca naszych zmagań na dwóch kółkach. Zdjęcia zawsze odrobinę przekłamują rzeczywistość, tak samo zresztą jak wybór jednego z setki obrazów. Często zdjęcie pokazuje przepiękny widok, na przykład pole słoneczników gdzieś na Słowacji. Ale tylko my pamiętamy, że robiliśmy je ostatkiem sił, po przejechaniu 70 kilometrów pod stromą górkę. Na pewno jest też sporo widoków, których nigdy nie uwieczniliśmy, bo chcieliśmy dojechać gdzieś na nocleg i pedałowaliśmy ile sił w nogach. Zdjęcia pokażą Wam, jak często rekompensowaliśmy sobie trudy drogi przepysznym jedzeniem, co nas najbardziej zachwyciło, zaskoczyło lub wkurzyło. Jeżeli chcecie poczytać więcej o naszych wrażeniach związanych z danym dniem, wystarczy kliknąć w nagłówek lub zdjęcie. Miłego oglądania! 🙂
Dzień 1 – droga z Warszawy do Warki, wśród pól i łąk
Dzień 2- w Radomiu nocowaliśmy u Noelii, Nowozelandki o argentyńskich korzeniach
Dzień 3 – miasto-widmo, czyli Skarżysko-Kamienna. Brak centrum, Couchsurferów i porządnej restauracji.
Dzień 4, czyli pyszna kawa u Ani i Grześka w Kielcach
Dzień 5: Łukasz w swoim żywiole, czyli zwiedzamy zamek w Chęcinach
Dzień 6: Przypadkowe spotkania i hiper otwarci ludzie w Busku-Zdroju
Dzień 7: Droga do Zalipia przez Wiślicę. A tam wielkie wydarzenie: ślub strażaka!
Dzień 8: Poznajemy artystki ludowe w Zalipiu i nie możemy stamtąd wyjechać!
Dzień 9: Tarnów. Wpadliśmy po uszy.
Dzień 10: Chwila wytchnienia w cudnym Gródku nad Dunajcem. Tu dopadły nas afrykańskie upały, mnie pierwsza załamka i zostałam bossem kempingu.
Dzień 11: Odkrywamy inne oblicze Nowego Sącza z dziennikarką radiową!
Dzień 12: Do późnej nocy słuchamy historii z podróży Pawła z Piwnicznej-Zdroju
Dzień 13: Goodbye, Poland! Słowacja wita nas piękną polaną za Malym Lipnikiem.
Dzień 14: Koniec z namiotem. Czas na luksusy!
Dzień 15: Takie widoki może nie rekompensują wjazdu pod stromą górkę, ale na pewno choć trochę poprawiają humor. Droga na Zlatą Banę, Słowacja.
Dzień 16: Koszyce, czyli najpiękniejsze miasto na Słowacji. Bratysława powinna się wstydzić.
Dzień 17: Rozbiliśmy „dom” nad rozlewiskiem. Nightswimming.
Dzień 18: Welcome to Hungary! Nocą do Miskolca drogą szybkiego ruchu z zakazem wjazdu dla rowerzystów.
Dzień 19: Jeśli wczoraj zrobiliśmy prawie 100 km, to dziś nie wychodzę z basenu w jaskini!
Dzień 20: Każdego dnia przekonujemy się o jedynej słusznej prawdzie – Węgry to NIE jest kraj dla rowerzystów.
Dzień 21: Eger zachwyca i upaja zapachami i smakami. Spędzamy wieczór w winnicy i nie możemy wyjść z podziwu, że za butelkę wina płaci się tu tyle, co gdzie indziej za lampkę!
Dzień 22: Jedna z najbardziej genialnych pizz w życiu w niepozornej włoskiej restauracji w mieście, w którym diabeł mówi dobranoc: Gyöngyös. Można?
Dzień 23: Dopóki afrykańskie upały nie odpuszczą, nie ruszamy się z leżaków.
Dzień 24: Dotarliśmy do Budapesztu! Spotkanie po latach z Janim i Dori przy piwie z widokiem na Dunaj
Dzień 25: Tym razem po całym dniu zwiedzania robimy re-union Uniwersytetu w Białymstoku w jednym z ruin pubów. Łódka jest nasza!
Dzień 26: Zapomnijcie o langoszu. Teraz do gry wchodzą kolbice, czyli kiełbaski w bułce w kształcie rożka lodowego!
Dzień 27: Po ciężkiej przeprawie dotarliśmy do Etyek i doszliśmy do wniosku, że nie warto słuchać tubylców.
Dzień 28: Park Bosych Stóp – w sam raz dla masochistów.
Dzień 29: Walka z żabami i podwodną ścieżką rowerową w drodze o miejscowości o niewymawialnej nazwie Székesfehérvár
Dzień 30: Balaton. Witajcie plaże za zasiekami.
Dzień 31: Jesteśmy w Siófok, letniej stolicy Węgier. Mówiąc krótko: skrzyżowanie Międzyzdrojów z Ciechocinkiem.




Cała prawda o Balatonie 

