Nie jest łatwo znaleźć dobry przewodnik po mieście. Kiedyś myślałam, że National Geographic, Pascal lub The Lonely Planet znaczy dobry. Definicja się zmieniła. Teraz im dziwniejszy tym lepszy.
Spacerowaliśmy któregoś majowego dnia po Bratysławie, mieście nudnym jak flaki z olejem, którego nikomu nie polecam, naprawdę. Gdyby nie to, że nocowaliśmy u zakręconych Couchsurferów i dzięki nim trafiliśmy na fajne koncerty i na alternatywną sztukę do teatru, byłaby tragedia. Ale jest jeden highlight Bratysławy – podczas spaceru trafiliśmy na sklep Lomography, gdzie oprócz analogowych aparatów można było zakupić przewodniki lomograficzne po miastach. Na pierwszy ogień poszedł Wiedeń, następny przystanek w naszej podróży. Przewodnik – rewelacja. Wpadłam po uszy. Teraz do kolekcji dołączył Londyn. Jest jeszcze Berlin. I Hong Kong, ale tam póki co się nie wybieram.
Dlaczego przewodnik Lomography jest jedyny w swoim rodzaju? Bo pokazuje, że podróż to przygoda. Nie chodzi o zaliczanie kolejnych atrakcji i przynudzanie zawiłościami historii miasta. I prezentowanie kalendarium najważniejszych dat na pierwszej stronie. Przewodniki z serii Lomography Guides inspirują do odkrywania miasta po swojemu. Do przeżywania, a nie tylko kolekcjonowania zdjęć. Do poszukiwania skarbów. Piszą go mieszkańcy miasta: nadsyłają swoje zdjęcia, pokazują ulubione miejscówki. Przewodnik jest żywy i nie ma w nim miejsca na schematy: zachowana jest oryginalna pisownia i styl każdego ze współautorów.
Co proponuje przewodnik po Wiedniu? Na przykład szukanie śladów Mario Brosa w mieście. Poczucie klimatu studenckiego w retro bibliotece uniwersyteckiej z cudownymi, zielonymi lampkami na biurkach. Wizytę w outlecie producenta wafelków Manner i obżarstwo. Sprawdzenie ile kilogramów nam przybyło na jednej z oldschoolowych miejskich wag. Przejażdżkę miniaturową kolejką po parku Prater. I wiele, wiele innych.
Chodziliśmy po Wiedniu jak oczarowani i otwierały się nam oczy. To się nazywa przyjemność z odkrywania miasta. Szkoda, że nie ma takiego przewodnika po Warszawie. Nie mogę się też doczekać wydania o Barcelonie. Przewodniki są do kupienia przez Internet lub w jednym z lomograficznych sklepów rozsianych po świecie. W Polsce póki co nie uświadczymy. Najbliższy tego typu przybytek – w Berlinie, gdzie czeka także lomograficzny przewodnik po tym mieście. Must have!