Większość naszych znajomych mieszka po lewej stronie Wisły. Praga (tu mam na myśli Pragę Północ, a nie Saską Kępę) budzi w nich ambiwalentne uczucia i makabryczne skojarzenia:
Czy to nie na Pradze kogoś ostatnio zamordowali?
Pewnie strach tu wychodzić wieczorami…
I Ty się nie boisz tu mieszkać? Pełno żuli i szemranych typów.
Fakt, nie szwendam się po Pradze sama późnym wieczorem. Ale nie robiłam tego także, gdy swego czasu mieszkałam w kamienicy na Hożej lub na dość skromnie oświetlonym osiedlu na Bielanach. A co do żuli – czasem któryś poprosi o drobne na napitek, ale jeśli ich nie dostanie, grzecznie przeprasza i życzy miłego dnia. Pełna kultura.
Początkowo bardzo mi się tu nie podobało. Szare, ponure budynki, z których sypie się tynk, nędzne podwórka. Makabryła centrum handlowego zasłania mi widok z okna salonu, z drugiej strony mam widok na wątpliwej urody asfaltowe podwórko. W dodatku, gdy się tu wprowadziłam trwała budowa metra i cała Targowa była otoczona zieloną blachą. Było głośno i brudno.
Teraz wszystko zaczyna wracać na swoje miejsce. Metro jeździ, a wejście na stację mam kilka kroków od mieszkania. Okolica też zrobiła się bardziej cywilizowana. Zielone blachy zniknęły, tłumy robotników też. Latem na Targowej pojawiły się nawet donice z kwiatami. Praga Północ złapała drugi oddech, a ja nabrałam ochoty, by eksplorować okolicę. Z coraz większą śmiałością rozglądam się na boki i w górę, nie boję się już zaglądać na praskie podwórka w poszukiwaniu ukrytych skarbów. Coraz bardziej doceniam to miejsce i widzę, że Praga jest idealna dla miejskich odkrywców.
Przykład? Któregoś dnia wyszłam z domu i natknęłam się na ceramiczny plasterek w formie krzyżyka przyklejony na ścianie naszej kamienicy. Z chodnika prawie go nie widać, jest taki malutki i niepozorny, przycupnął sobie tuż za zielonym ogrodzeniem. Zaczęłam się zastanawiać, co on oznacza i po nitce do kłębka dotarłam do projektu warszawskiego artysty Pawła Czarneckiego „Do rany przyłóż”. Pan Paweł wpadł na pomysł upamiętnienia burzliwej i trudnej historii Warszawy poprzez metaforyczne zaklejanie ran budynkom, które były cichymi świadkami wojny. Opatrunki są wykonane z ceramiki. Część z nich nosi symbol warszawskiej syrenki, inne symbol Polski Walczącej, wypełniony czerwoną farbą niczym krwią, która ciągle sączy się z rany.
Dlaczego jeden z ceramicznych plasterków znalazł się na naszej kamienicy? Prawdopodobnie dlatego, że kamienica przy Targowej 70 to przedwojenny budynek (ukończony w 1928 roku), który przetrwał bez większych zniszczeń II wojnę światową. Okolicę ominęły walki Powstania Warszawskiego oraz niemiecki odwet za powstanie, który pogrążył w ruinie głównie lewobrzeżną część stolicy.
Gdzie jeszcze w okolicy Targowej znajdziemy ceramiczne plasterki? Można je odszukać na kamienicy wielorodzinnej przy Białostockiej 45 – to budynek jeszcze z 1914 roku. Jest bardzo zniszczony i do wysokości pierwszego piętra nosi ślady po kulach. Będą też na kamienicy przy ul. Jagiellońskiej 9. Na pierwszy rzut oka to bardzo zaniedbany obiekt, ale jeśli spojrzymy na nią cieplejszym wzrokiem, dostrzeżemy ślady dawnej świetności. Ślady po kulach pochodzą tu z jesieni 1944 roku. Dwa kolejne plasterki ceramiczne są na budynku przy ul. Marcinkowskiego 7, położonym w połowie drogi pomiędzy ul. Jagiellońską i ul. Targową. Niemal cała zabudowa tej ulicy pochodzi z początków XX wieku.
Zainspirowani? Ceramiczne plasterki możecie odszukać również na Woli i w Śródmieściu (np. na budynku Hali Mirowskiej). Jeśli chcecie, mogę Wam podesłać adresy kilku budynków w tych dzielnicach, w których je namierzyłam. A może widzieliście je również w swojej okolicy i chcecie podzielić się adresami?