
Nasza przeprawa z południowej Słowacji do Miszkolca to droga przez mękę. Na trasie same cygańskie wsie, kompletny brak sklepów, przemysłowe miasta i ogromny głód. Przekonaliśmy się też, jak to jest pedałować nocą po autostradzie.

Na południe od Koszyc znajduje się niewielkie jezioro o krystalicznie czystej wodzie. Na dodatek zupełnie niewyeksploatowane turystycznie. Spotkaliśmy tam zaledwie garstkę osób z pobliskiej wsi na spacerze z psami. Postanowiliśmy rozbić tam namiot i to była jedna z lepszych noclegowych decyzji na całej wyprawie!

Koszyce są tak piękne, że zdumiewające jest, iż nie są stolicą Słowacji!

Przeprawa przez tą mniej uczęszczaną część Słowacji uświadamia nam, że poza turystycznym szlakiem można znaleźć prawdziwe perełki. Za to niemożliwe jest znalezienie noclegu...

Podczas wyprawy rowerowej nocleg to jedna wielka niewiadoma. Czy znajdziemy Couchsurfera? Czy pogoda pozwoli nam rozbić się gdzieś na dziko? Czy deszcz nie zatrzyma nas w drodze, tuż przy luksusowym hotelu? Czasem po prostu nie ma wyjścia i trzeba wyciągnąć z kieszeni kilka grubych banknotów, a przy tym rzewnie zapłakać!
W Piwnicznej-Zdroju nikt nie kupuje butelkowanej wody mineralnej. Krajobrazy dookoła są piękne, choć niestety Rynek miasteczka pełni przede wszystkim funkcję parkingu.